Ratownicy schodzą po ostatniego górnika. Nie mogą używać narzędzi
Dodano:
Po 13. popołudniu ratownicy ponownie zeszli do kopalni w Mysłowicach, gdzie doszło do zapalenia lub wybuchu metanu - wciąż trwają ustalenia. Na dole został jeszcze jeden górnik, wcześniej nie udało się go wydobyć, gdyż warunki panujące pod ziemią zagrażały bezpieczeństwu ratowników. Po odpompowaniu tlenu i zażegnania groźby pożaru, podjęto poszukiwania.
Do wypadku w kopalni doszło w poniedziałek przed 21. Stan wszystkich uratowanych jest bardzo ciężki - Centrum Leczenia Oparzeń w Siemianowicach Śląskich trafiło 18 górników. Na miejsce tragedii pojechała premier Ewa Kopacz. Jutro na Śląsk pojedzie wicepremier, minister gospodarki Janusz Piechociński.
Według Katowickiego Holdingu Węglowego, ratownicy muszą przebyć drogę ok. 700 metrów w zadymieniu. Ponadto, nie mogą stosować urządzeń mechanicznych, pracować muszą ręcznie, stąd trudno określić, jak długo zajmie odszukanie górnika.
- U wszystkich stan zdrowia jest bardzo ciężki i poważny, zagrażający życiu - poinformował ok. godz. 10.20 na konferencji prasowej Mariusz Nowak, dyrektor Centrum Leczenia Oparzeń w Siemianowicach Śląskich. - Kilku z nich ma oparzenia sięgające nawet 80 proc. powierzchni ciała - dodał. 7 górników wciąż pozostaje nieprzytomnych.
Nowak poinformował, że 12 poszkodowanych wymaga przeszczepów. - Nie ma skąd pobrać im materiału, bo to są rozległe oparzenia, musimy się posiłkować hodowlą własnych keratynocytów i fibroblastów - powiedział. Dodał, że trwają rozmowy z ministerstwem zdrowia nt. sfinansowania tych procedur.
Nowak wyjaśnił wcześniej, że kilku górników ma oparzenia sięgające nawet 80 proc. powierzchni ciała. - Czas działa na korzyść pacjentów, ale organizm każdego z nich musi się ustabilizować - dodał.
TVN24
Według Katowickiego Holdingu Węglowego, ratownicy muszą przebyć drogę ok. 700 metrów w zadymieniu. Ponadto, nie mogą stosować urządzeń mechanicznych, pracować muszą ręcznie, stąd trudno określić, jak długo zajmie odszukanie górnika.
- U wszystkich stan zdrowia jest bardzo ciężki i poważny, zagrażający życiu - poinformował ok. godz. 10.20 na konferencji prasowej Mariusz Nowak, dyrektor Centrum Leczenia Oparzeń w Siemianowicach Śląskich. - Kilku z nich ma oparzenia sięgające nawet 80 proc. powierzchni ciała - dodał. 7 górników wciąż pozostaje nieprzytomnych.
Nowak poinformował, że 12 poszkodowanych wymaga przeszczepów. - Nie ma skąd pobrać im materiału, bo to są rozległe oparzenia, musimy się posiłkować hodowlą własnych keratynocytów i fibroblastów - powiedział. Dodał, że trwają rozmowy z ministerstwem zdrowia nt. sfinansowania tych procedur.
Nowak wyjaśnił wcześniej, że kilku górników ma oparzenia sięgające nawet 80 proc. powierzchni ciała. - Czas działa na korzyść pacjentów, ale organizm każdego z nich musi się ustabilizować - dodał.
TVN24